27.01.2015

Zamotani

Pisałam gdzieś wcześniej, że za sprawą naszych znajomych staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami chust do noszenia dzieci. Są kolorowe, prześliczne, strasznie długie i wyprodukowane w Polsce (dobre, bo polskie). Ponieważ spędzam teraz dużo czasu w świecie wirtualnym szybko przekonałam się, że istnieje niemal cała ideologia czy też religia chustonoszenia. Są tak prześliczne kolory i wzory, że można oszaleć (od cen niektórych również :O) 



Nową chustę profesjonalnie mówiąc trzeba złamać, czyli wyprać, pętać, pleść, gnieść i wymaltretować,żeby zmiękła i nadal jesteśmy na tym etapie. Nie mogliśmy się jednak powstrzymać i spróbowaliśmy zamotać dziewczynki w takie niezłamane chusty. Na razie pochodziliśmy chwilkę po mieszkaniu, ale to wystarczyło, żeby przekonać się jakie fajne to chustonoszenie. Dzieciak jest blisko mamy(prawie jak w ciąży) lub taty ( Q się zdziwił jak zamotał), czuje bicie serca, oddech, zapach rodziców. Co więcej jest w wygodnej dla niego pozycji, stabilny (jak już dojdzie się do wprawy z wiązaniem) i obie ręce wolne- można trzymać PADA :)





Tu się uczyliśmy, ale stron z instrukcjami jest do wyboru, do koloru



Teraz trenujemy wiązanie, łamiemy chustę i czekamy, aż dojdziemy do takiej wprawy, że wyjdziemy na pierwszy chustospacer :) 


3 komentarze:

  1. Ja przy pierwszym dziecku za późno się zabrałam za chustę i Antoś się nie przyzwyczaił, ale z Lcynką już trochę próbowałyśmy i była zabawa :) Nie dużo, ale zawsze ;p Ogólnie również dostrzegłam wiele zalet chusty

    OdpowiedzUsuń
  2. Chusty są super. Tylko trzeba uważać żeby dobrze dociągać i rozstawiać nóżki, bo niechcący można dziecko skrzywdzić. Za jakiś czas pewnie dojdziecie do takiej perfekcji, że jedno maleństwo będzie z przodu, a drugie z tyłu. :D Powodzenia w trenowaniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bycie kangurzycą jest the best, można znowu poczuć dziecko taaaak blisko jak wówczas gdy było w brzucholcu 👍😃

    OdpowiedzUsuń