26.01.2015

Wielki krok- mały SMOK


Skoro już zaistnieliśmy na facebooku to trzeba trzymać fason i dorzucić jakiegoś posta. 

Jeszcze w ciąży rozmyślałam sobie co na pewno zrobię, albo czego na pewno nie zrobię jako rodzic. Część planów już wcielamy w życie pomimo odradzania ze wszystkich stron. Kąpiemy Kluski we wiaderku, tak jak postanowiliśmy, chociaż mamie, babci, a nawet położnej nie bardzo się ten pomysł podobał. Nie wnosimy wózka bliźniaczego ( bo się średnio mieści i zajmuje pół pokoju) do malutkiego mieszkania na trzecim piętrze. 


Jest też cała masa postanowień, które pewnie zaraz wywalę w kąt bo okaże się, że jednak nie miałam racji (choć nie lubię tego przyznawać). Co do smoczka, też wierzyłam, że da się obejść bez niego, że to jakieś straszne zło i zapierałam się całe trzy tygodnie. Po prostu przez ten czas nie był on nam potrzebny. Ostatnio jednak Basia nie mogła się uspokoić, była najedzona, przewinięta i pchała całe piąstki do buzi. Wymiękliśmy w nocy po dwóch godzinach walki, daliśmy smoka i poszliśmy spokojnie spać...

Uruchomiłam gorącą linię matek polek z których wiedzy korzystam namiętnie i uspokoiłam się. Większość używała lub używa smoka, nie jest to zło wcielone, a często gęsto "ratuje mi życie" jak powiedziała mama Gaji. Tak więc mamy smoki i spokój w nocy!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz