19.10.2015

Ludowe wierzenia

Ci którzy znają mnie nie tylko z bloga wiedzą, że nie wierzę w przesądy, zabobony i ludowe zwyczaje zwłaszcza w temacie ciąży i dzieci. Puszczam bokiem komentarze "takie śliczne dzieciaczki, tfu, żeby nie zapeszyć", bo nie chce mi się polemizować. No ale jak niby to plucie przez lewe ramię przez przypadkowo spotkaną kobietę miałoby uczynić moje dzieci odporne na brzydotę. Przecież to jakaś kompletna bujda! A takich przesądów jest cała masa. 

13.10.2015

Oddałam dzieci...

...do żłobka rzecz jasna. Miało być do stycznia, ale jest już. Stało się i nie uważam się wcale za wyrodną i okrutną matkę. Taka kolej rzeczy i taka prawda, że wyjścia nie ma. Od listopada wracam do pracy więc okres adaptacyjny czas zacząć. Q w poniedziałek złożył papiery a w piątek dostaliśmy telefon, że Kluchy zostały przyjęte. Świat stanął na głowie.

5.10.2015

Wreszcie ktoś odwiedził nas!

Dziewięć miesięcy stuknęło już naszym Kluseczkom. Po raz kolejny mówię, że czas niesamowicie zapieprza! Ani się obejrzę jak będą zdawać maturę :)

Ale tak naprawdę to dziś będzie o nas, o mnie i Q. Od kiedy dziewczynki się urodziły mieliśmy sporo gości. Najpierw rodzina, babcie, dziadkowie, ciocie, wujkowie potem znajomi. Najpierw ci bliżsi, potem dalsi, byli tacy co znamy ich bardzo długo, innych dopiero poznaliśmy. Generalnie wszyscy przychodzili do dziewczynek, tzn. przychodzili do nas, ale po to żeby zobaczyć dziewczynki. Dopytywali kiedy jedzą, kiedy śpią, kiedy idą spać, żeby na pewno nie przeszkadzać. Bardzo to wszystko miłe, tzn normalne, zupełnie naturalne. Byli ci co mają już dzieci, byli tacy co będą chcieli je mieć. Na prawdę dobrze wspominam te wszystkie wizyty, a przez te dziewięć miesięcy troszkę ich było.