16.02.2015

A tata wymiata!

Po pierwsze wpis obiecałam wczoraj, ale tak się zeszło, że nie wyszło. Po drugie tak naprawdę zbieram się z nim od urodzenia Klusek, ale nadal nie jestem pewna czy dziś to dobry dzień. Po trzecie chciałabym, żeby nie wyszło jak przesłodka laurka, same ochy i achy, ale nie wiem czy się uda.


Poznaliśmy się z Q jakieś 13 (jeśli dobrze liczę) lat temu, z twarzy wyglądał zupełnie jak dziś tylko miał mniejsze barki i chyba mniej zmarszczek od śmiania się. Często mówię, że znam go tak dobrze, że niczym mnie nie zaskoczy. Choć tak naprawdę często mu się to udaje. Kiedy zaszłam w ciążę, świętowaliśmy nasze 10 lat razem i z tej okazji dostałam trzy takie same koszulki w trzech różnych rozmiarach, żeby pasowały jak urośnie mi brzuch. Takimi właśnie pomysłami mnie kupuje :)


Myślałam, że znam go od A do Z, ale od kiedy Kluchy są z nami poznaję go na nowo. Sama się dziwię, że tak mówię, ale serio serio- nie znałam go od tej strony. Wcale nie chodzi o to, że jeszcze w szpitalu przebierał je i przewijał wcześniej niż ja, nie o to, że przeczytał chyba cały internet w temacie ciąży bliźniaczej i nawet nie o to, że po raz pierwszy ugotował rosół (swoją drogą przepyszny) jak wyszłam ze szpitala. 



Chodzi o to jak je nosi na rękach, jak im śpiewa (choć mi śpiewał tylko raz), jak z nimi tańczy (choć zawsze mówi, że nie lubi). Mogłabym tak na nich patrzeć godzinami, moimi przeciekającymi oczyma i w myślach dziękować, że to on jest ojcem naszych córek. Przyglądać się jak je przewija mówiąc "spokojnie dzidziusiu" już kończymy, jak je kąpie sprawdzając mnie czy nie nalałam zbyt ciepłej lub zbyt zimnej wody. Słuchać jak im opowiada o Pink Floyd czy Led Zeppelin i tłumaczy jak brzmi gitara basowa. Podglądać jak leży z nimi na łóżku i szepcze im do ucha gdzie pojedziemy się wspinać jak podrosną. Czasem jak wraca z pracy rzuci tylko kurtkę gdzieś po drodze, buty zostawi na środku, ale jak mam się wkurzać skoro biegnie od razu do dziewczynek i pyta jak było gdy jego nie było. Chyba nie bez powodu mówi się "córeczka tatusia".

I wiem, że to się nie zmieni, że nie będę innym mamom mówić "jeszcze zobaczysz, Q też na początku robił wszystko przy dziewczynkach" , bo wiem, że jest najlepszym tatą. 

I najlepszym mężem na świecie!




6 komentarzy:

  1. Z reguły nie komentuję wpisów... Ale tutaj nie mogłam się powstrzymać. Olu jestem mamą dwójki dzieciaczków - jedno dwa latka, drugie 6 miesięcy i mam to szczęście, że mogę oglądać to o czym piszesz też u siebie :) Mogę powiedzieć tylko jedno, to są najpiękniejsze momenty, kiedy ogląda się męża tak zaangażowanego w swoje dzieciaczki :D Tak jak piszesz, nie da się złościć o bałagan, który zrobią, kiedy można oglądać obrazek "tata z dziećmi" :) albo kiedy wstaje ze mną w nocy na karmienia Młodszej ;) ehh..rozmarzyłam się ^^. Życzę Wam wszystkiego dobrego ~! Tak trzymajcie! :)
    Moniorek

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaak dziewczynki są zdecydowanie tatusiowe :) Moje też niby mnie kochają, beze mnie żyć nie mogą, ale jednak tata jest większą atrakcją ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisałaś to w taki sposób, że popłynęły mi łzy, haha! Pozazdrościć takiego męża i ojca.
    Trzymcie się! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam i się poryczałam... pięknie to opisałaś...

    OdpowiedzUsuń
  5. Już go czytałam :) i tak samo mnie wzruszył jak za pierwszym razem :)

    OdpowiedzUsuń