24.03.2015

Czy małżeństwo to partnerstwo?

Znów troszkę trzeba było poczekać na nowy post, ale mało ostatnio udzielam się towarzysko, więc i tematów mało. Zasłuchuję się jedynie w historiach przyniesionych do nas przez odwiedzających. Potem rozmyślam, analizuję, zastanawiam się, dyskutuję z Q, aż wreszcie piszę tu. 


A rzecz jest o związkach, bo trochę się dziwię czy to my jesteśmy nienormalni czy inni. Nie oceniam, po prostu rozmyślam...
Bo zawsze myślałam, że związek czy tam małżeństwo to przede wszystkim partnerstwo. Jesteśmy we dwoje na równi, nie ma pana i władcy czy też rządzińskiej królowej. Tak przynajmniej mi się zdaje być powinno, ale co ja słyszę.

- Nie wiem czy żona mi pozwoli
- Stara mnie nie puści (stara to o żonie :O) 
- Kazała mi siedzieć z dziećmi
- Za dużo mu pozwalam
- Za karę ja jadę na zakupy, a on zostaje z płaczącym dzieckiem

Czy mężczyźni uważają, że zamienili matkę na żonę i to ona teraz pozwala lub zabrania chodzić na piwo, jeździć na męskie wyjazdy, chodzić na wieczory kawalerskie? Czy to może kobieta za dużo sobie pozwala i zabrania swojemu facetowi tego czy tamtego? A może obojgu jest tak dobrze? On powie kolegom, że żona mu nie pozwoliła, pożali się jaka to z niej stara jędza, ona poopowiada koleżankom jak to go "ukarała" siedzeniem z dzieckiem. A w domu jest między nimi ok i to tylko "takie gadanie"? Może tylko ja wyolbrzymiam temat?

Nie pamiętam, żebym zabroniła czegoś Q. Zawsze rozmawiamy, że on chciałby pojechać i co ja na to, albo ja wyjdę z dziewczynami bo dawno nie byłam. Ja staram się z nim pójść czasem na ścianę czy pojechać w skały, on pojedzie ze mną na szczudła, żebym się nie nudziła po drodze. Czasem wyjdziemy gdzieś razem jak dziadkowie zostaną z dziewczynkami, a od niedawna możemy jechać gdzieś w czwórkę. Nikt nikogo nie pyta o pozwolenie, nikt nikomu nie zabrania. Wydaje mi się, że jest zawsze rozmowa, wymiana argumentów i wspólny kompromis. Taki układ od lat, swoje brudy pierzemy u siebie, a nie na zewnątrz, bo niby po co? 

Ja wolę partnerstwo, choć nie raz trudno o kompromis, ale cóż się dziwić, lew z bykiem to ciągła walka :)
I mam też nadzieję, że Q nie mówi o mnie stara (chyba, że w żartach z Pawkiem), bo przecież jestem od niego młodsza!

2 komentarze:

  1. świetny wpis! oprócz "starej" bardzo podoba mi się "mój". Najlepiej z ust fajnej 17-tki, która ma chłopaka od 2 miesięcy. "Nie wiem czy mi mój pozwoli." itd. No po prostu uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam jak bylas wraz z Q w skalkach .Nocowalismy w kilka osób w domku. Kobietki miały spać na łóżkach a faceci na podłodze w spiworach. Wszystkie tylko nie Ola. Ola za nic miała spanie w mieciutkim łóżku. Spala wraz z Q na podłodze.To było takie urocze . Tyle lat ze sobą jestescie a nadal widać ta miłość i szacunek jakim darzycie się wzajemnie. Cos niespotykanego. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń