3.09.2016

Czemu jesteście niekonsekwentni?

Na początek wielkie PRZEPRASZAM, że tak długo nic się tu nie działo. Piszę TU, bo u mnie działo się wiele, podwójna zmiana pracy, wakacje i takie tam. Ale HERE I AM i wracam do rozpisywania się o moich (absolutnie prywatnych) przemyśleniach głównie odnośnie dzieci, rodziców itd. 



 


Dziś o niekonsekwencji i mam tu swoje trzy ulubione przykłady niezrozumiałego dla mnie braku takowej. Oczywiście jak każdemu, mnie także zdarza się być niekonsekwentnym względem dzieci. Bo brakuje czasu, bo brakuje cierpliwości czy czasem po prostu tak jest łatwiej. Ale te przykłady biją po oczach, przynajmniej moich.

Po pierwsze chodzenie VS wożenie w wózku. 

Najpierw rodzice robią wszystko, żeby dziecko zaczęło chodzić. Prowadzają za ręce, kupują chodziki, ustawiają podpory, żeby z dumą pochwalić się, że ich dziecko przeszło cały pokój zupełnie samo. I kiedy takie dziecko faktycznie zacznie już chodzić, samodzielnie, dumnie, zupełnie świadomie to wożą je wózkiem (lub równie często noszą) absolutnie wszędzie. Oczywiście nie kwestionuję dalszych wypraw, bo ja też nadal chętnie używam wózka, ale tam gdzie jest blisko, bezpiecznie, równo i nikomu się nie spieszy można pozwolić dziecku na odrobinę samodzielności. Wymaga to na pewno dużo cierpliwości, bo zaciekawione dziecko ( albo nawet dwójka dzieci) nie zawsze chce iść w obranym przez nas kierunku, a właściwie zazwyczaj idzie dokładnie w przeciwnym. Tym sposobem, krótkie wyjście do sklepu może zmienić się w godzinną wyprawę, ale do licha bądźmy choć troszkę konsekwentni i skoro nauczyliśmy dziecko chodzić, to dajmy mu teraz po prostu gdzieś samemu potuptać!


Szczepionki skojarzone VS kolczyki w uszach.

Często podczas dyskusji dotyczącej szczepionek słyszę argument, że rodzice decydują się na szczepionkę 5 w 1 lub 6 w 1 ze względu na ilość ukłuć, a co za tym idzie ból i płacz malucha. Argument może nie najlepszy, ale też nie najgorszy, przecież każdy normalny rodzic chce uniknąć płaczu i cierpienia swojego dziecka kiedy tylko to możliwe. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że te sam rodzic przekłuwa swojej córce uszy, kiedy ta ma kilka miesięcy. Gdzie tu konsekwencja? Najpierw chcesz unikać większej ilości ukłuć, a teraz świadomie zadajesz córce (bo chyba małym chłopcom nie przekłuwa się uszu?) dwa dodatkowe? Dlaczego? I nie chodzi tu o dyskusję o tym, czy małym dzieciom potrzebne są kolczyki, bo zdania są podzielone. Ale o brak logiki w takim zachowaniu.

Najlepszy fotelik, który niepoprawnie zapinasz.

Temat fotelików samochodowych jest również zawsze szeroko komentowany wśród rodziców. Okazuje się, że każdy coś wie, każdy coś czytał i przede wszystkim, że każdy chce dla swojego dziecka jak najbezpieczniej. Oczywiście foteliki różnią się między sobą, wiedza rodziców też jest bardzo różna, ma być po prostu TURBO bezpiecznie. Dlatego wybierają tyłem, przodem, z dodatkową osłoną, z kontrolką naciągnięcia pasów, z alarmem dźwiękowym, z milionem certyfikatów, zaświadczeń i gwiazdek. I bardzo dobrze, wiadomo, że każdy chce jak najlepiej. Ale co dzieje się potem? Taki rodzic jeden z drugim, który wydał gruby hajs na najlepszy fotelik w danej klasie nie zaciąga poprawnie pasów, bo dziecku będzie niewygodnie, bo dziecko tak nie lubi, bo przecież jedziemy tylko do sklepu, bo przecież stoimy w korku. I znów to pytanie: a gdzie tu konsekwencja? Przecież wypadek to takie coś czego nie ma dopóki się nie wydarzy ( jak mawiał Kubuś Puchatek) niezależnie czy jedziecie "tylko do sklepu". 


A przykłady można by mnożyć. Czepiam się? Być może, ale czy dla was to nie jest brak konsekwencji? 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz