Nadeszła jesień, a wraz z nią jesienne rozstrojenie dlatego tak dużo czasu minęło od ostatniego wpisu. Ale dość gadania, zabieram się do pisania.
Kiedy jeszcze byłam w ciąży pewna bardzo mądra podwójna mama powiedziała mi "pamiętaj, to są twoje dzieci, ty znasz je najlepiej i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej". Niby zgadzało się to z moimi zamierzeniami, ale wagę tej porady doceniłam dopiero po porodzie. Dlatego chciałabym powiedzieć obecnym i przyszłym rodzicom dokładnie to samo. Macie w sobie siłę by być rodzicem. Nie musicie ślepo wierzyć babciom, ciociom i wszystkim "doradcom". Jeśli chcecie to wy jesteście najlepszymi rodzicami!
Podobno starsi ludzie, czyli np Kluskowe prababcie martwią się głównie tym czy dziecko jest najedzone i czy jest mu ciepło. A jest tak dlatego, że za "ich czasów" cierpiało się głód i chłód. Tego nie mam zamiaru kwestionować, ale od tego czasu ziemia obróciła się parę razy i trochę się pozmieniało. Dziecko nie musi nosić rajstopek, czapeczki i kocyka w połowie lata. Położna nas uświadomiła, że lepiej dziecko przeziębić niż przegrzać, więc często gdy moja babcia pyta
- A czemu dziewczynki nie mają czapeczek?
Odpowiadam - A czemu ty nie masz czapki?
I na tym rozmowa zazwyczaj się kończy. Oczywiście mam w torbie czapkę, w wózku kocyk i wszystkie przydatne gadżety na nagłą zmianę pogody. Ale generalnie wiem co lubią moje dzieci, kiedy jest im zimno, a kiedy dostają potówki od przegrzania. Dziwi mnie dlatego widok matki w sandałach, szortach, koszulce na ramiączkach, a dziecię w wózku w czapce, w skarpetach, przykryte kocykiem...
Kluski uwielbiają gołe kuloski
W kwestii jedzeniowej też drodzy rodzice nie dajcie wejść sobie na głowę. Jeśli nie chcecie aby wasze dzieci jadły cukier i sól spróbujcie to wytłumaczyć reszcie rodziny. Wiem, że za ich czasów smoczek moczyło się w cukrze i dawało dzieciom, ale czasy się zmieniły i można np. jeść słodkie owoce, czy warzywa z dużo zdrowszym cukrem niż biały kryształ. Trochę martwią mnie maluchy wcinające chipsy, batony i hamburgery zamiast normalnego obiadu, a potem wszyscy się dziwią, że połowa dzieciaków ma nadwagę... Chcecie dać dziecku nutellę, zróbcie ją sami, upieczcie w domu pizzę i chipsy jabłkowe, dużo zdrowiej, dużo przyjemniej.
Kolejna sprawa to wakacje. Młodzi rodzice obowiązkowo i bezapelacyjnie MUSZĄ jechać nad morze. Nie żebym miała coś przeciwko, sami skoczyliśmy z Kluchami pod namiot nad morze w wakacje. Ale ja nie lubię morza, nie lubię leżenia plackiem wśród parawanowych królestw słuchając okrzyku "gotowana kukurydza". Wolę góry po stokroć i dlatego w górach byliśmy już tyyyyle razy i zimą i latem. Na prawdę nie ma obowiązku jechania z dziećmi nad morze, mimo tego co mówią Ci "bardziej doświadczeni", choć jeśli ktoś lubi, czemu nie :)
I jeszcze jedna kwestia, a mianowicie postępy ruchowe, czyli czy już siedzi, czy raczkuje, czy chodzi. Poczytajcie troszkę, posłuchajcie doświadczonych, może uczonych, a nie tych którzy twierdzą, że na pół roku dziecko musi siedzieć. I czasem długo trzeba tłumaczyć, że jeśli nie siada samo, to nie znaczy, że siedzi. I że jak się je posadzi, bo przecież "kiedyś tak się dzieci sadzało i jakoś nic wam nie jest". Niby nic nam nie jest, a jedni mają płaskostopie, inni asymetrię, skoliozę i całą masę innych skrzywień, bo "kiedyś tak się robiło". Dziecko usiądzie wtedy kiedy będzie miało na tyle silne mięśnie, żeby się utrzymać. Jedne dzieci usiądą na pół roku, a Kluchy mają prawie dziewięć i ledwo im to idzie. Słuchajcie swoich dzieci, stymulujcie je ćwiczeniami, ale nie bierzcie udziału w wyścigach między rodzicami.
Znajdźcie w sobie siłę by być najlepszymi rodzicami na świecie. Nie bójcie się przeciwstawić tym, co wiedzą lepiej. To wy bierzecie odpowiedzialność za swoje dzieci, nie oni!