Znów kazałam długo czekać, ale tak to już w moim nieogarniętym życiu bywa!
Dziś słów kilka o psychozie czapki. Nie wiem skąd się to wzięło, że dziecię czapkę po prostu mieć MUSI! Każda babcia, babcio-ciocia, sąsiadka, pani sklepowa ci to powie!
Rozumiem, że jak jest zima, a co za tym idzie jest zimno to czapa być musi, tak jak u dorosłych.
Rozumiem, że u maluszka po kąpieli na trochę lekka czapeczka też się nada.
Rozumiem, że jak wieje, że łeb chce urwać to lepiej założyć, żeby uszu nie przewiało.
Rozumiem, że jak lato i plaża, to czapka czy chustka, żeby przed słonkiem ochronić.
Ale, żeby tak zawsze? Bezwarunkowo? Obowiązkowo? Tego nie rozumiem.
Starsze panie zaglądają w wózek i komentują "A gdzie czapeczka?"
To ja się pytam "A gdzie Pani czapeczka?"
"No ale to jest dziecko!"
"No i co?"
I takie tam wózkowe dialogi.
Ale muszę przyznać, że i ja się gubię kiedy te czapki zakładać. Kiedy spotykam się z moimi matkami polkami, też zawsze patrzę czy ma czapkę, a jaką, czy wiązaną, czy wełnianą, czy na uszach, czy wieje, czy ciepło, czy nie za ciepło.
Psychoza czapki!